Rząd porzucił aktualizację Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) przed wyborami, ale pokazał nieoficjalny scenariusz jak zmieniać się będzie elektroenergetyka w najbliższych latach. Zaskakuje fakt, że ministerialne plany zakładają marnotrawienie dużej ilości energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, choć te będą najtańsze. Ekspert Instratu Bernard Swoczyna pisze, że scenariusz w nieuzasadniony sposób faworyzuje energetykę konwencjonalną i skazuje nas na wyższe koszty w przyszłości.
W planach szybki rozwój atomu i fotowoltaiki
Scenariusz do aktualizacji PEP2040 przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w połowie czerwca 2023 r. zakłada szybki rozwój energetyki jądrowej i odnawialnej. Najbardziej dynamicznie ma rozwijać się fotowoltaika (27 GW w 2030 roku i 45 GW w 2040 roku), a największy przyrost produkcji energii nastąpić ma w elektrowniach jądrowych (1 TWh w 2030 roku i 55 TWh w 2040 roku). Doceniam rozwój bezemisyjnych źródeł w planach ministerstwa, ale nie dotyczy to wszystkich mocy. Plany zakładają jedynie umiarkowany przyrost mocy wiatrowych na lądzie, choć są one najtańszym źródłem energii elektrycznej i moglibyśmy uzyskać je niskim kosztem. Tak powolny przyrost mocy „onshore” sugeruje, że rząd nie zakłada wysokiej skuteczności nowelizacji zasady „10H” – ocenia ekspert Instratu Bernard Swoczyna.
Prawie połowa energii ze źródeł odnawialnych w 2040 roku do śmietnika
Ministerialne plany przewidują dla OZE nowe zagrożenie – przymusowe ograniczenia mocy. W docelowym punkcie prognozy, czyli w 2040 roku, aż 70 TWh energii odnawialnej nie zostaje wykorzystane. Jest to między innymi spowodowane tym, iż prąd wytwarzany w elektrowniach jądrowych i kogeneracji oraz działających na minimum technicznym jednostkach węglowych i gazowych ma priorytet nad źródłami odnawialnymi. Rządowe plany zakładają, że za kilkanaście lat w pierwszej kolejności zapotrzebowanie odbiorców pokrywane będzie z atomu. W efekcie produkcja z OZE odpowiadająca aż 40% całkowitego obecnego zapotrzebowania będzie tracona. To całkiem szokujące, że oficjalne strategie zakładają planowane marnotrawstwo energii – zauważa Bernard Swoczyna.
Niewykorzystany potencjał
Z danych ujawnionych przez ministerstwo wynika, że ograniczenie produkcji energii sięgnie w 2040 roku aż 38% dla elektrowni fotowoltaicznych i 40% dla elektrowni wiatrowych na lądzie. Tak znaczne ograniczenie dla najważniejszych technologii OZE stanowi zagrożenie dla ich opłacalności i nieuzasadnione naruszenie interesu odbiorców energii. Autor analizy uważa, że to błąd: Kluczowym mankamentem scenariusza do aktualizacji PEP2040 jest przechodzenie do porządku dziennego nad potężnymi stratami taniej energii. Zaniżanie mocy energetyki odnawialnej oznacza stratę pieniędzy. Względy ekonomiczne, ale też ochrona środowiska i bezpieczeństwo energetyczne wymagają, aby jak największy udział w miksie energetycznym miała wytwarzana w kraju energia o blisko zerowych kosztach zmiennych.
Jak ulepszyć plany?
Polityka energetyczna państwa powinna mieć na celu przede wszystkim interes odbiorców i bezpieczeństwo energetyczne. Instrat rekomenduje zwiększenie elastyczności systemu elektroenergetycznego. Elektrownie jądrowe, jeśli powstaną, powinny dostosować się do potrzeb systemu, a nie wymagać, aby wszystkie inne elementy dostosowały się do nich. O pierwszeństwie powinny decydować względy ekonomiczne i środowiskowe, a tu elektrownie wiatrowe i słoneczne mają przewagę nad wszystkimi innymi szeroko wykorzystywanymi źródłami prądu. Elektrownie wiatrowe i słoneczne muszą mieć możliwość dostarczania energii na maksymalnym możliwym do przyjęcia przez system poziomie. Inne źródła energii powinny być wykorzystywane w dalszej kolejności – podsumowuje ekspert.